poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rozdział II - rozczarowanie

   Szłam w stronę jego domu trochę podenerwowana. Biłam się z myślami, co do jego stanu. Szłam asfaltem, nasza ulica nie była zbyt ruchliwa. Po lewej stronie drzewa zasłaniały pole, a po prawej były domy. Stanęłam przed furtką i powoli ją otworzyłam. Weszłam po schodach, nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Na wprost były schody a po lewej salon połączony z kuchnią. Podeszłam do blatu. Wszędzie panował niesamowity 'syf' i śmierdziało. Weszłam na górę. Zobaczyłam pięciu kolesi leżących w pokoju. Dwóch na łóżku reszta na podłodze. Wokoło unosił się odór alkoholu i palenia.
-Paweł..- powiedziałam wchodząc do pokoju.
-Nie ma go..- odpowiedział głos zza mnie. Obejrzałam się. Stał tu wysoki ciemnooki typ ze zjaranymi oczyma.-Ej, chłopaki, laski przyszły! -odezwał się do tamtych.-Gdzie masz koleżanki?-spytał ponuro.-Przyszłaś sama? To kiepsko, no ale musimy się tobą jakoś podzielić.-Nie zdążyłam nic powiedzieć. Oni wszyscy byli pijani i naćpani. Dwóch złapało mnie za bluzke i szarpnęło, przytrzymując przy ścianie.
-Aaaaaaa !!!! -zaczęłam krzyczeć.-Zostawcie mnie.Przyszłam do Pawła...
-To nic, on niedługo przyjdzie , zajmiemy się tobą-mówił koleś ze zjaranymi oczyma.
-Zostawcie ją.- głos dobiegał z korytarza. Znałam ten głos, to był Jego głos..
-Zabieraj łapy od dziewczyny! - powiedział oschło i stanowczo, wchodząc do pokoju.
-Spokojnie stary, przecież koleżanki miały przyjść, sam po nie dzwoniłeś, ale przyszła jee...
-To nie jest koleżanka! Zabieraj łapy !
-Tylko chciałem, uspokój się, ja tylko.
-Zamknij mordę!- rzucił szybko i podszedł do mnie. Wziął mnie za ramiona i wyprowadził na zewnątrz. Spojrzałam na niego. Jego oczy, ciało, postawę.. To nie był już ten sam Paweł, Filip miał racje..
-Co Ty tu robisz, do cholery?!- rzucił ostro przekręcając się w bok.
-Przyjechałam na pogrzeb ! Twojego ojca , na którym Ciebie nie było!
-Nie powinno Cie tu być, gdyby nie ja stałaby ci się krzywda.
-Kto to wgl kurwa jest, co?! Co się z tobą stało?
-To nie jest twoja sprawa, wracaj do domu  i nie przychodź tu, dobrze Ci radzę.- Jego oczy miały wyraz jakby mówiły 'nie zostawiaj mnie' ale ruchy mówiło coś innego. Wziął mnie delikatnie, a zarazem stanowczo za ramie i wskazał furtkę.
-To nie jest miejsce dla ciebie, oni są źli..-rzucił, obracając się na pięcie i wszedł do domu zatrzaskując za sobą drzwi.

niedziela, 11 grudnia 2011

Rodział I - wielki powrót

  Nigdy go nie zapomnę. Nie zapomnę jego głosu, rysów twarzy i spojrzenia. Spojrzenia które paraliżowało mnie od stóp do głów. Ale zacznijmy od początku..


   Jestem Klaudia. Mam siostrę bliźniaczkę Lize. Jesteśmy bliźniaczkami dwujajowymi. Nasze życie nie zawsze było ciekawe. Mieszkamy w małej mieścinie pod Warszawą. Zawsze trzymaliśmy się w szóstkę. Ja, Liza Paweł, Filip, Iza i Krystian. Znaliśmy się wszyscy od kiedy się tu wprowadziliśmy. Miałyśmy wtedy 7 lat Iza i chłopaki byli od nas o rok starsi. Nasze życie było normalne do 15 roku życia. Wtedy właśnie dowiedziałyśmy się o  tym, że rodzice chcą się rozwieźć. Mama chciała nas zabrać do Londynu, ale nie chciałyśmy zostawiać przyjaciół. Niestety mama postawiła na swoim i wyjechałyśmy z nią. Ciężko było mi się żegnać i tymi debilami z podwórka, ale tak widocznie miało być. Byłam zła na mamę, że zabrała nie od nich, od Pawła, i tego wszystkiego..
   Byłyśmy w Anglii już 2 miesiące. Kontaktowałam się z Izą i Krystianem, rozmawialiśmy na skype, byłam szczęśliwa, że mogę 'być z nimi' chociaż wirtualnie. Czasami przychodził nawet Filip, rozmawialiśmy wtedy dłużej niż zwykle, jednak nigdy nie było Pawła. Zawsze gdy o niego pytałam zmieniali temat, jakby coś przede mną ukrywali.
   Pewnego czerwcowego dnia  zadzwonił do mnie Filip. Filip Zakrzewski. Ciemny blondyn o jasnej cerze i zielonych oczach, średniego wzrostu.
-Tak?
-Klaudia, Klaudia słyszysz mnie?
-Filip? Co jest?
-Co.. Słuchaj, jest taka sprawa, uznałem, że powinnyście z Liz wiedzieć..
-no co jest ?!
-Bo.. Tata Pawła nie żyje...Zginął w wypadku samochodowym wczoraj w nocy, dziś policja powiadomiła Pawła.
-Paa..nie żyje...-mruknęłam.Po dłuższej ciszy głos Filipa zaczął brzęczeć w słuchawce.
-Klaudia, jesteś tam ? /haaloo// - nie odpowiedziałam nic. Odłożyłam słuchawkę.
 Nie mogłam tego zrozumieć. Jego tata, to niemożliwe. Jeszcze kilka miesięcy temu rozmawiałam z nim, stałam koło jego domu, żegnałam się z nim. A teraz ... nie to niemożliwe.. Tłukłam się z myślami. A Paweł, co z Pawłem... No właśnie. Paweł Rams.Wysoki, śniady niebieskooki brunet. Przecież on  nie miał matki. Nigdy jej nie znał. Wychowywał się tylko z  ojcem. Ona zostawiła ich, gdy Paweł był malutki. Oprócz ojca nie miał żadnej rodziny, tylko jakąś ciotkę, mieszkającą koło Gdańska.
-Liza !!! - zaczęłam krzyczeć.
-Co jest ?
-Pawła.. ojciec Pawła nie żyje..
-Co? Jak to ?! - wyjaśniłam jej wszystko, cały przebieg rozmowy z Filipem.
-Musimy tam jechać- wykrztusiła Liz po chwili.-mamo, tata, tata Pawła nie żyje, musimy jechać, musimy tam jechać.
-Nie ma mowy, nigdzie nie jedziecie.
-Mamo, dzwoniłam już do taty, my musimy, musimy go wesprzeć. - powiedziałam.
-Taty? to knujecie już za moimi plecami. Nie ma mowy.
-Mamo, musimy jechać na pogrzeb. Jest za dwa dni i nie możesz nam tego zabronić!!-wykrzyczała Liza.
-nie !!- krzyknęła stanowczo. W tym samym momencie rozległ się dźwięk telefonu.Poszła go odebrać. Nie było jej chyba ze 20 min po czym wróciła do kuchni.
-Dzwonił ojciec. Niech wam będzie. Joshep zarezerwuje wam bilety..-burknęła. Joseph, nowy chłopak naszej mamy, coś koło czterdziestki.Nie był natrętem, nawet go lubiłam. Miał syna w naszym wieku, Ben'a.

2 Dni potem byłyśmy już w samolocie. Było coś około 9.30 rano gdy byłyśmy już w domu. Weszłyśmy do pokoju rozpakowałyśmy się i pojechałyśmy z tatą na pogrzeb. Na cmentarzu byli wszyscy oprócz Pawła.Po ceremonii przywitaliśmy się z  paczką i porozmawialiśmy trochę.
-Gdzie Paweł?
-Nie wiem..-burknął Filip.
-Mówcie, co z nim jest?!
-Klaudia, to naprawdę nie jest twoja sprawa- wtrąciła Iza.
-Moja , właśnie moja..
-On ma ostatnio problemy, dziewczyny..-syknął Krystian.- problemy ze sobą. Nie wiemy gdzie on jest i nie interesuje nas to.
-Filip..- spojrzałam na niego pytająco z nadzieją w oczach.
-To nie jest już ten sam Paweł co 2 miesiące temu, Klaudia.To nie on..- szepnął Filip łapiąc mnie za ramiona. Wyrwałam mu się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę centralnej bramy cmentarza.
-Gdzie idziesz ?
-Do Pawła.- krzyknęłam i pobiegłam w kierunku jego domu.