Wchodząc do domu nie ogarniałam trochę rozmowy z Filipem. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi. Najgorsze było to, że nie wiedziałam od kogo.. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kakao i powędrowałam na górę. Włączyłam muzykę i nie wiedząc kiedy odleciałam. Gdy się ocknęłam była 10 rano. Z kuchni dochodziły głosy taty i Lizy. Zeszłam na dół.
-Chcesz kanapkę?- spytał tata.
-Dziękuję.-burknęłam zaspana.-nie jestem głodna.
-Wiesz rozmawiałam przed chwilą z Filipem. Iza i Krystian przyjeżdżają popołudniu, spotkamy się z nimi, co nie?- rzuciła wyraźnie zaciekawiona tym, co odpowiem Liza.
-Ja-jasne.-zająknęłam się, w głowie siedziały mi słowa wczorajszej rozmowy z Filipem.
-Co ty taka niewyraźna, źle się czujesz córcia?
-Nie tatku, głowa mnie boli. Pójdę się przejść, dobrze mi to zrobi.-odpowiedziałam wstając od stołu.
Kilka minut później byłam już w drodze.Nie był to zbyt ładny dzień. Z nieba sączyła się lekka mżawka. Nie wiedziałam dokąd chcę iść jednak nogi poprowadziły mnie do lasu. Znajdowała się tam nasza 'baza' z czasów dzieciństwa. Postanowiłam, że pójdę tam, zobaczyć czy coś się zmieniło, czy nie przejęły jej dzieciaki z okolicy. Będąc w pobliżu usłyszałam z wnętrza dziwne jęki. Podeszłam do okna, jednak już chwile później zaczęłam tego żałować. Przez okno zobaczyłam Pawła i jakąś nieznaną mi dziewczynę w intymnej sytuacji.
-Kurwa mać.-wykrztusiłam oszołomiona tym widokiem. Byłam pewna, że powiedziałam to po cichu, jednak chyba się myliłam. Obydwoje spojrzeli w stronę okna.
-Co do cholery?!-krzyknął Paweł.-poczekaj maleńka, pójdę sprawdzić, kto nam przeszkadza.
Odrzucona tym, co zobaczyłam zaczęłam się oddalać. Zaczęło padać, więc założyłam kaptur. Usłyszałam, że ktoś idzie w moją stronę dosyć szybko. Poczułam pociągniecie za ramię.
-Co jest kurwa, znajdź sobie inne rozrywki niż podglądanie, cholera. Zapłaciłem za nią więc z łaski swojej weź dupę w troki i wypierdalaj.-warknął. Odwróciłam się. Zobaczyłam jak jego twarz blednie na mój widok. Był pijany.
-Klaudia...- szepnął z niedowierzaniem. -Co ty tu robisz, cholera?! Sama, w tak niemiły dzień..
-Mogłabym spytać o to samo, ale niestety widziałam, co tu robisz.-syknęłam.
-Hej, Pawełku ! -usłyszałam krzyki dochodzące z drogi. To byli jego kumple. Było ich trzech.
-Widzę ogarnąłeś koleżanki.- rzucił jeden z nich podchodząc do mnie. Czuć było od niego alkohol.
-Ładna.- powiedział drugi. Trzeci natomiast po przywitaniu się z Pawłem poszedł do 'bazy', najprawdopodobniej po to, by 'przywitać' koleżankę, którą zostawił tam Paweł.
-Kurde słabo stary. One dwie, nas czterech. -stwierdził pierwszy.-Chyba, że będziemy..
-Skończ! -przerwał mu Paweł.-Ruchałbyś wszystko, co się rusza.
-Jak ty..- wtrąciłam, odsuwając się odruchowo od towarzystwa.-Cześć.-dopowiedziałam odwracając się i zmierzając w stronę wyjścia z lasu. Szłam dłuższą chwilę zastanawiając się, co do cholery stało się z tym chłopakiem.Postanowiłam, że pójdę do Filipa i zażądam odpowiedzi na to nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie. Jakieś 10 min później byłam już przy jego domu. Zapukałam. Otworzyła mi jego mama. Była piękną kobietą. Miała włosy blond, mniej więcej do ramion i duże, niebieskie oczy. Zawsze biło od niej niesamowite ciepło. To było w niej niesamowite.
-Dzień dobry.- powiedziałam z uśmiechem.
-Witaj Klaudiu, niestety Filipa nie ma. Poszedł z twoją siostrą do domu Izy i Krystiana. Przyjechali dzisiaj na weekend, wiesz?
-Tak, dziękuję bardzo, proszę pani.-odpowiedziałam i odwracając się na pięcie powędrowałam w stronę domu Izy i Krysta.
-Cześć!-krzyknęłam widząc ich na balkonie.
-Klaudia!- dobiegł mnie radosny głos Izy zbiegającej z tarasu w stronę furtki. Ucałowała mnie i i uściskała bardzo mocno. Zaraz za nią przebiegł Krystian, który również zrobił to samo. Rozmawialiśmy dosyć długo o tym, co się u nas pozmieniało. Cały czas próbowałam dawać Filipowi do zrozumienia, że chcę z nim porozmawiać, ale on albo nie widział, albo nie chciał widzieć moich 'znaków'. Poczułam, że dziś nie dowiem się już prawdy. Mieliśmy sobie tyle do opowiedzenia, że nawet się nie spostrzegliśmy, jak było koło 18. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Pójdę otworzyć. - powiedział uśmiechnięty Krystian.
pośpiesznym krokiem podszedł do drzwi.
-Paweł stary! Byliśmy z Izą pewni, że już dziś Cie nie zobaczymy. Dlaczego nie odbierałeś telefonu? -dobiegły mnie słuchy z korytarza.
-Byłem zajęty. Ale gdy odczytałem sms, że jesteście to musiałem wpaść.
-Wchodź no!- rozkazał mu Krystian. Siedząc na kanapie i wpatrując się w podłogę zobaczyłam, że wchodzi do pokoju.
-Cześć.- powiedział niepewnie.
-Pawełku..- szepnęła Liza przytulając się do niego.-co się z tobą dzieje, powiedz szybko.
-Może innym razem.. teraz chciałbym wiedzieć, co u was.
-Gramy w butelkę?- rzucił Krystian.
-Ty i te twoje pomysły.-powiedziałam półtonem.
-Gramy!-wrzasnęli naraz Liza, Filip i Iza. Usiedliśmy więc w kółku i zaczęliśmy grę. Filip zaczął kręcić. Chamstwo chciało, że trafiło na mnie.
-Musimy porozmawiać- powiedział. Zdziwiło mnie to, gdyż myślałam, że unika rozmowy.
-Mogę ja..?- spytał Paweł.
-Co?
-Mogę ja z nią porozmawiać...?- powtórzył niepewnie.
-Na to liczyłem.- odpowiedział ucieszony Filip.
-Fuj..-burknęłam.
-Klaudia, proszę..-usłyszałam błagalny głos Pawła.
-Uhu, grubo..- gwizdnął zaciekawiony Krystian.-Wypad na górę!-rozkazał. Nie mając za dużo do powiedzenia zawlokłam się na schody, a potem do pokoju Izy. Paweł cały czas szedł za mną, czułam na sobie jego wzrok. Było to strasznie krępujące.Usiadłam na łóżku i spuściłam wzrok. Paweł usiadł na krześle. Nastała cisza. Przerwał ją jego głos.
-Myślisz, że mi łatwo...
-Nie oceniam cie..
-Wiem, robię źle. Ale, cholera.. Nie ma ciebie, znaczy.. nie ma was.. został tylko Filip. Nie ma taty.. Nie mam już nic rozumiesz, straciłem wszystko. i to w przeciągu trzech miesięcy. Najpierw Ty i Liza, potem Krystian i Iza, a na końcu tata.. Myślisz, że jestem dumny z tego, że nie było mnie na pogrzebie ojca? Nienawidzę siebie za to, że nie miałem okazji się z nim nawet pożegnać. I , że nie mam odwagi tego zrobić. Wiem, co chcesz powiedzieć. Tak, uciekam od tego. Uciekam w alkohol, ale wiesz, nawet nikogo to już nie obchodzi. Filip się odwrócił. Rozumiem go, bo próbował mi pomagać, ale ile można kopać mnie w dupę, gdy ja nadal wpierdalam się w bagno. Cholernie chciałbym, żeby było jak kiedyś. żebyśmy byli wszyscy razem...
-Niszczysz siebie na własne życzenie Paweł.-szepnęłam..Każde jego słowo uderzało we mnie. Serce biło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam jak mu pomóc, ale wiedziałam przynajmniej, dlaczego robi takie głupoty. Ulżyło mi, że wyrzucił to z siebie. Nadal był tym przyjacielem, którego znałam od przeszło 7 lat. Tylko trochę się pogubił. Trochę bardzo...
sobota, 6 października 2012
sobota, 16 czerwca 2012
rozdział IV Tajemnica
2 dni potem idąc ulicą zobaczyłam Filipa idącego na przeciw mnie. Z daleka dostrzegłam tego banana na jego twarzy, gdy spostrzegł, że to ja..
-Myślałem o tobie.-rzucił obejmując mnie ramieniem i patrząc święcącymi oczami.-mam dla ciebie chrupaka, chciałem właśnie do ciebie wpaść.
-Chrupaka? Jena nie jadłam tego od wieków, daj mi-uśmiechnęłam się wyrywając mu z ręki batona.-Chciałeś wpaść do mnie, czy to Lizy, ha?
-Do ciebie...wiesz myślę, że powinniście sobie z Pawłem coś wyjaśnić..Jesteście w końcu jakby przyjaciółmi..
-Jakby..-westchnęłam, gryząc batona.- Dobrze to ująłeś.
-On dużo przeżył, sama wiesz.
-Możliwe, ale ja już go nie znam, to już nie jest mój przyjaciel, ten, o którym wiedziałam wszystko, na którego zawsze mogłam liczyć.
-oj nie, kto jak kto, ale on zawsze będzie na twoje zawołanie.
-Skończmy, okej ? to śliski temat.. Trzeba się spotykać z Izą i Krystianem.
-Ehh... ich nie ma, nie wiesz ?
-Co do cholery?
-wyjechali, mieszkają teraz w Gdańsku.
-Nawet się nie pożegnali?! Fif, czemu mówisz mi to teraz?
-Nie było okazji...Klaudia nie przejmuj się, ułoży się tu wszystko, będą przyjeżdzać przecież to nie...
-A ty, jesteś sam..? -przerwałam mu.
-Co?
- Trzymasz dalej z Pawłem, te klimaty, to wszystko?
-Wszyscy wiemy,że Rams się zmienił. Nie rozmawiamy już raczej, on rzadko kiedy jest trzeźwy, częściej nachlany lub..-urwał nagle..
-Lub co ?- spojrzałam na niego zaniepokojona.
-Klaudia.... Wszyscy tu wiemy, że Paweł ma problem ze sobą..że zaczeło to się po Waszym wyjeżdzie a pogłebilo po śmierci ojca.. ale co ja ci będę mówił.. Sama powinnaś się dowiedzieć..
-Nie rozumiem już tego wszystkiego.. dlaczego każdy tu ma tajemnice i nikt nie chce nic mówić ?
-Bo to taki trochę temat tabu, jego ciotka jest, ale tak naprawdę jej nie ma. Robi tylko opłaty i daje mu kasę na życie.. A on radzi sobie sam, jak umię, bo musi.. Radzę Ci z nim porozmawieć nim będzie za późno..-rzucił szybko, dał mu całusa w czoło i poszedł zostawiając mnie samą na ulicy..
-Myślałem o tobie.-rzucił obejmując mnie ramieniem i patrząc święcącymi oczami.-mam dla ciebie chrupaka, chciałem właśnie do ciebie wpaść.
-Chrupaka? Jena nie jadłam tego od wieków, daj mi-uśmiechnęłam się wyrywając mu z ręki batona.-Chciałeś wpaść do mnie, czy to Lizy, ha?
-Do ciebie...wiesz myślę, że powinniście sobie z Pawłem coś wyjaśnić..Jesteście w końcu jakby przyjaciółmi..
-Jakby..-westchnęłam, gryząc batona.- Dobrze to ująłeś.
-On dużo przeżył, sama wiesz.
-Możliwe, ale ja już go nie znam, to już nie jest mój przyjaciel, ten, o którym wiedziałam wszystko, na którego zawsze mogłam liczyć.
-oj nie, kto jak kto, ale on zawsze będzie na twoje zawołanie.
-Skończmy, okej ? to śliski temat.. Trzeba się spotykać z Izą i Krystianem.
-Ehh... ich nie ma, nie wiesz ?
-Co do cholery?
-wyjechali, mieszkają teraz w Gdańsku.
-Nawet się nie pożegnali?! Fif, czemu mówisz mi to teraz?
-Nie było okazji...Klaudia nie przejmuj się, ułoży się tu wszystko, będą przyjeżdzać przecież to nie...
-A ty, jesteś sam..? -przerwałam mu.
-Co?
- Trzymasz dalej z Pawłem, te klimaty, to wszystko?
-Wszyscy wiemy,że Rams się zmienił. Nie rozmawiamy już raczej, on rzadko kiedy jest trzeźwy, częściej nachlany lub..-urwał nagle..
-Lub co ?- spojrzałam na niego zaniepokojona.
-Klaudia.... Wszyscy tu wiemy, że Paweł ma problem ze sobą..że zaczeło to się po Waszym wyjeżdzie a pogłebilo po śmierci ojca.. ale co ja ci będę mówił.. Sama powinnaś się dowiedzieć..
-Nie rozumiem już tego wszystkiego.. dlaczego każdy tu ma tajemnice i nikt nie chce nic mówić ?
-Bo to taki trochę temat tabu, jego ciotka jest, ale tak naprawdę jej nie ma. Robi tylko opłaty i daje mu kasę na życie.. A on radzi sobie sam, jak umię, bo musi.. Radzę Ci z nim porozmawieć nim będzie za późno..-rzucił szybko, dał mu całusa w czoło i poszedł zostawiając mnie samą na ulicy..
czwartek, 2 lutego 2012
Rozdział III spacer.
Poddenerwowana zeszłam ze schodów i pobiegłam w kierunku domu. Gdy weszłam tata robił kanapki.
-co jest córcia? Chcesz kanapkę?
-nie dziękuję. - rzuciłam i wlekąc 'swoje zwłoki' na góre próbowałam ściągnąć buty. Weszłam do pokoju i padłam na łóżko. Biłam się z myślami o tym, co się stało z Pawłem, tym którego tak... lubiłam, podziwiałam i któremu ufałam. Nie był już tym kim kiedyś. Jego oczy były bez wyrazu, a twarz nie okazywała emocji. Był jakby bez uczuć. Chociaż to mnie zastanawiało, jak mnie potraktował. Nie był oschły, jak wobec kolegów, bronił mnie mimo tego jak się zmienił. Postanowiłam, że muszę z nim porozmawiać, pomimo jego stanowczego zakazu. Zasnęłam na chwilę i obudziła mnie Liza stercząca mi nad głową.
-Co jest? -spytałam ospałym głosem.
-jak Paweł ? Byłam u niego ale za wiele sie nie dowiedziałam, zbył mnie.
-Rozmawiał z tobą ?
-Chwilę, ale był jakiś dziwny. Nie wpuścił mnie do domu, tylko ledwo pozwolił mi wejść na schody.
-Ze mną też nie rozmawiał. Wgl. Idę się przejść.Boni Chodź.- burknęłam, zabierając bluze i trzaskając drzwiami.
Szłam lasem dłuższą chwilę. Był półmrok, około 20. Boni ciągnął smycz, jakby od dłuższego czasu nie był na spacerze. Zaciągnął mnie do 'jaskini' takiego miejsca, w którym wszyscy bawiliśmy się jako dzieci. Usłyszałam hałas. Przestraszyłam się, więc zawołałam na Boniego, ciągnąc go w stronę drogi powrotnej. Nie miałam ochoty, na spotkanie z jakimś pijakiem, proszącym o 'odprowadzenie do domu, lub wskazanie drogi'. Boni ciągnął jednak w kierunku jaskini. Miałam łzy na końcu nosa. Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Klaudia..-powiedziała sylwetka wyłaniająca się z ciemności. Boni zaczął szczekać i merdać ogonem.
-Przestraszyłem Cię ? - zapytała postać, której zaczęły zarysowywać się już kontury twarzy. To był Paweł.
-Jak diabli- odparłam z ulgą.- co ty tutaj robisz?
-siedzę, myślę... lubię tu przebywać. Tu można myśleć.
-zwariowałeś, żeby po ciemku łazić po lesie.
-i kto to mówi?- zapytał uśmiechając się i podchodząc bliżej.
-ja mam Boniego.- rzuciłam odwracając się i ciągnąc smycz.
-ale.. gdzie idziesz?- zapytał podnosząc głos.
-do domu.
-dlaczego? Chciałem pogadac..
-ja chcialam wczoraj, a omal nie zostałam zgwałcona.
-przepraszam za to. nie chciałem..
-Paweł. na razie.
-Klaudia...- powiedział błagalnie.
-Co?!
-Zostań.. Proszę..
-ohh.. -podeszłam do niego i przytuliłam mocno.- dobranoc, rzuciłam odchodząc i zostawiając go.
-co jest córcia? Chcesz kanapkę?
-nie dziękuję. - rzuciłam i wlekąc 'swoje zwłoki' na góre próbowałam ściągnąć buty. Weszłam do pokoju i padłam na łóżko. Biłam się z myślami o tym, co się stało z Pawłem, tym którego tak... lubiłam, podziwiałam i któremu ufałam. Nie był już tym kim kiedyś. Jego oczy były bez wyrazu, a twarz nie okazywała emocji. Był jakby bez uczuć. Chociaż to mnie zastanawiało, jak mnie potraktował. Nie był oschły, jak wobec kolegów, bronił mnie mimo tego jak się zmienił. Postanowiłam, że muszę z nim porozmawiać, pomimo jego stanowczego zakazu. Zasnęłam na chwilę i obudziła mnie Liza stercząca mi nad głową.
-Co jest? -spytałam ospałym głosem.
-jak Paweł ? Byłam u niego ale za wiele sie nie dowiedziałam, zbył mnie.
-Rozmawiał z tobą ?
-Chwilę, ale był jakiś dziwny. Nie wpuścił mnie do domu, tylko ledwo pozwolił mi wejść na schody.
-Ze mną też nie rozmawiał. Wgl. Idę się przejść.Boni Chodź.- burknęłam, zabierając bluze i trzaskając drzwiami.
Szłam lasem dłuższą chwilę. Był półmrok, około 20. Boni ciągnął smycz, jakby od dłuższego czasu nie był na spacerze. Zaciągnął mnie do 'jaskini' takiego miejsca, w którym wszyscy bawiliśmy się jako dzieci. Usłyszałam hałas. Przestraszyłam się, więc zawołałam na Boniego, ciągnąc go w stronę drogi powrotnej. Nie miałam ochoty, na spotkanie z jakimś pijakiem, proszącym o 'odprowadzenie do domu, lub wskazanie drogi'. Boni ciągnął jednak w kierunku jaskini. Miałam łzy na końcu nosa. Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Klaudia..-powiedziała sylwetka wyłaniająca się z ciemności. Boni zaczął szczekać i merdać ogonem.
-Przestraszyłem Cię ? - zapytała postać, której zaczęły zarysowywać się już kontury twarzy. To był Paweł.
-Jak diabli- odparłam z ulgą.- co ty tutaj robisz?
-siedzę, myślę... lubię tu przebywać. Tu można myśleć.
-zwariowałeś, żeby po ciemku łazić po lesie.
-i kto to mówi?- zapytał uśmiechając się i podchodząc bliżej.
-ja mam Boniego.- rzuciłam odwracając się i ciągnąc smycz.
-ale.. gdzie idziesz?- zapytał podnosząc głos.
-do domu.
-dlaczego? Chciałem pogadac..
-ja chcialam wczoraj, a omal nie zostałam zgwałcona.
-przepraszam za to. nie chciałem..
-Paweł. na razie.
-Klaudia...- powiedział błagalnie.
-Co?!
-Zostań.. Proszę..
-ohh.. -podeszłam do niego i przytuliłam mocno.- dobranoc, rzuciłam odchodząc i zostawiając go.
Subskrybuj:
Posty (Atom)