sobota, 6 października 2012

Rozdział V.

Wchodząc do domu nie ogarniałam trochę rozmowy z Filipem. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi. Najgorsze było to, że nie wiedziałam  od kogo.. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie kakao i powędrowałam na górę. Włączyłam muzykę i nie wiedząc kiedy odleciałam. Gdy się ocknęłam była 10 rano. Z kuchni dochodziły głosy taty i Lizy. Zeszłam na dół.
-Chcesz kanapkę?- spytał tata.
-Dziękuję.-burknęłam zaspana.-nie jestem głodna.
-Wiesz rozmawiałam przed chwilą z Filipem. Iza i Krystian przyjeżdżają popołudniu, spotkamy się z nimi, co nie?- rzuciła wyraźnie zaciekawiona tym, co odpowiem Liza.
-Ja-jasne.-zająknęłam się, w głowie siedziały mi słowa wczorajszej rozmowy z Filipem.
-Co ty taka niewyraźna, źle się czujesz córcia?
-Nie tatku, głowa mnie boli. Pójdę się przejść, dobrze mi to zrobi.-odpowiedziałam wstając od stołu.
Kilka minut później byłam już w drodze.Nie był to zbyt ładny dzień. Z nieba sączyła się lekka mżawka. Nie wiedziałam dokąd chcę iść jednak nogi poprowadziły mnie do lasu. Znajdowała się tam nasza 'baza' z czasów dzieciństwa. Postanowiłam, że pójdę tam, zobaczyć czy coś się zmieniło, czy nie przejęły jej dzieciaki  z okolicy. Będąc w pobliżu usłyszałam z wnętrza dziwne jęki. Podeszłam do okna, jednak już chwile później zaczęłam tego żałować. Przez okno zobaczyłam Pawła i jakąś nieznaną mi dziewczynę w intymnej sytuacji.
-Kurwa mać.-wykrztusiłam oszołomiona tym widokiem. Byłam pewna, że powiedziałam to po cichu, jednak chyba się myliłam. Obydwoje spojrzeli w stronę okna.
-Co do cholery?!-krzyknął Paweł.-poczekaj maleńka, pójdę sprawdzić, kto nam przeszkadza.
Odrzucona tym, co zobaczyłam zaczęłam się oddalać. Zaczęło padać, więc założyłam kaptur. Usłyszałam, że ktoś idzie  w moją stronę dosyć szybko. Poczułam pociągniecie za ramię.
-Co jest kurwa, znajdź sobie inne rozrywki niż podglądanie, cholera. Zapłaciłem za nią więc z łaski swojej weź dupę w troki i wypierdalaj.-warknął. Odwróciłam się. Zobaczyłam jak jego twarz blednie na mój widok. Był pijany.
-Klaudia...- szepnął z niedowierzaniem. -Co ty tu robisz, cholera?! Sama, w tak niemiły dzień..
-Mogłabym spytać o to samo, ale niestety widziałam, co tu robisz.-syknęłam.
-Hej, Pawełku ! -usłyszałam krzyki dochodzące z drogi. To byli jego kumple. Było ich trzech.
-Widzę ogarnąłeś koleżanki.- rzucił jeden z nich podchodząc do mnie. Czuć było od niego alkohol.
-Ładna.- powiedział drugi. Trzeci natomiast po przywitaniu się z Pawłem poszedł do 'bazy', najprawdopodobniej po to, by 'przywitać' koleżankę, którą zostawił tam Paweł.
-Kurde słabo stary. One  dwie, nas czterech. -stwierdził pierwszy.-Chyba, że będziemy..
-Skończ! -przerwał  mu Paweł.-Ruchałbyś wszystko, co się rusza.
-Jak ty..- wtrąciłam, odsuwając się odruchowo od towarzystwa.-Cześć.-dopowiedziałam odwracając się i zmierzając w stronę wyjścia z lasu. Szłam dłuższą chwilę zastanawiając się, co do cholery stało się z tym chłopakiem.Postanowiłam, że pójdę do Filipa i zażądam odpowiedzi na to  nurtujące mnie od dłuższego czasu pytanie. Jakieś 10 min później byłam już przy jego domu. Zapukałam. Otworzyła mi jego mama. Była piękną kobietą. Miała włosy blond, mniej więcej do ramion i duże, niebieskie oczy. Zawsze biło od niej niesamowite ciepło. To było w niej niesamowite.
-Dzień dobry.- powiedziałam z uśmiechem.
-Witaj Klaudiu, niestety Filipa nie ma. Poszedł z twoją siostrą do  domu Izy i Krystiana. Przyjechali dzisiaj na weekend, wiesz?
-Tak, dziękuję bardzo, proszę pani.-odpowiedziałam i odwracając się na pięcie powędrowałam w stronę domu Izy i Krysta.
-Cześć!-krzyknęłam widząc ich na  balkonie.
-Klaudia!- dobiegł mnie   radosny głos Izy zbiegającej z tarasu w stronę furtki. Ucałowała mnie i i uściskała  bardzo mocno. Zaraz za nią przebiegł Krystian, który również zrobił to samo. Rozmawialiśmy dosyć długo o tym, co się u nas pozmieniało. Cały czas próbowałam dawać  Filipowi do zrozumienia, że chcę z nim porozmawiać, ale on albo nie widział, albo nie chciał widzieć moich 'znaków'. Poczułam, że dziś nie  dowiem się już prawdy. Mieliśmy sobie tyle do opowiedzenia, że nawet się nie spostrzegliśmy, jak było koło 18. Nagle usłyszeliśmy pukanie do  drzwi.
-Pójdę otworzyć. - powiedział uśmiechnięty Krystian.
pośpiesznym krokiem podszedł do drzwi.
-Paweł stary! Byliśmy z Izą pewni, że już dziś Cie nie zobaczymy. Dlaczego nie odbierałeś telefonu? -dobiegły mnie słuchy z korytarza.
-Byłem zajęty. Ale  gdy odczytałem sms, że jesteście to musiałem  wpaść.
-Wchodź no!- rozkazał mu Krystian. Siedząc na kanapie i wpatrując się w podłogę zobaczyłam, że wchodzi do pokoju.
-Cześć.- powiedział niepewnie.
-Pawełku..- szepnęła Liza przytulając się do niego.-co się z tobą dzieje, powiedz szybko.
-Może innym razem.. teraz chciałbym wiedzieć, co u was.
-Gramy w butelkę?- rzucił Krystian.
-Ty i te twoje pomysły.-powiedziałam półtonem.
-Gramy!-wrzasnęli naraz Liza, Filip i Iza. Usiedliśmy więc w kółku i zaczęliśmy grę. Filip zaczął kręcić. Chamstwo chciało, że trafiło na mnie.
-Musimy porozmawiać- powiedział. Zdziwiło mnie to, gdyż myślałam, że unika rozmowy.
-Mogę ja..?- spytał Paweł.
-Co?
-Mogę ja z nią porozmawiać...?- powtórzył niepewnie.
-Na to liczyłem.- odpowiedział ucieszony Filip.
-Fuj..-burknęłam.
-Klaudia, proszę..-usłyszałam błagalny głos Pawła.
-Uhu, grubo..- gwizdnął zaciekawiony Krystian.-Wypad na górę!-rozkazał. Nie mając za dużo do powiedzenia zawlokłam się na schody, a potem do pokoju Izy. Paweł cały czas szedł za mną, czułam na sobie jego wzrok. Było to strasznie krępujące.Usiadłam na łóżku i spuściłam wzrok. Paweł usiadł na krześle. Nastała cisza. Przerwał ją jego głos.
-Myślisz, że mi łatwo...
-Nie oceniam cie..
-Wiem, robię źle. Ale, cholera.. Nie ma ciebie, znaczy.. nie ma was.. został tylko Filip. Nie ma taty.. Nie mam już nic rozumiesz, straciłem wszystko. i to w przeciągu trzech miesięcy. Najpierw Ty i Liza, potem Krystian i Iza, a na końcu tata.. Myślisz, że jestem dumny z tego, że nie było mnie na pogrzebie ojca? Nienawidzę siebie za to, że nie miałem okazji się z nim nawet pożegnać. I , że nie mam odwagi tego zrobić. Wiem, co chcesz  powiedzieć. Tak, uciekam od tego. Uciekam w alkohol, ale wiesz, nawet nikogo to już nie obchodzi. Filip się odwrócił. Rozumiem go, bo próbował mi pomagać, ale ile można kopać mnie  w dupę, gdy ja nadal wpierdalam się w bagno. Cholernie chciałbym, żeby było jak kiedyś. żebyśmy byli wszyscy razem...
-Niszczysz siebie na własne życzenie Paweł.-szepnęłam..Każde jego słowo uderzało we mnie. Serce biło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam jak mu pomóc, ale wiedziałam przynajmniej, dlaczego robi takie głupoty. Ulżyło mi, że  wyrzucił to z siebie. Nadal był tym przyjacielem, którego znałam od przeszło 7 lat. Tylko trochę się pogubił. Trochę bardzo...

sobota, 16 czerwca 2012

rozdział IV Tajemnica

2 dni potem idąc ulicą zobaczyłam Filipa idącego na przeciw mnie. Z daleka dostrzegłam tego banana na jego twarzy, gdy spostrzegł, że to ja..
-Myślałem o tobie.-rzucił obejmując mnie ramieniem i patrząc  święcącymi oczami.-mam dla ciebie chrupaka, chciałem właśnie  do ciebie wpaść.
-Chrupaka? Jena nie jadłam tego od wieków, daj mi-uśmiechnęłam się wyrywając mu z  ręki batona.-Chciałeś wpaść do mnie, czy to Lizy, ha?
-Do ciebie...wiesz myślę,  że powinniście sobie z Pawłem coś wyjaśnić..Jesteście w końcu jakby przyjaciółmi..
-Jakby..-westchnęłam, gryząc batona.- Dobrze to ująłeś.
-On dużo przeżył, sama wiesz.
-Możliwe, ale ja już go nie znam, to już nie jest mój przyjaciel, ten, o którym wiedziałam wszystko, na którego zawsze mogłam liczyć.
-oj nie, kto jak kto, ale on zawsze będzie na twoje zawołanie.
-Skończmy, okej ? to śliski temat.. Trzeba się spotykać z Izą i Krystianem.
-Ehh... ich nie ma, nie wiesz ?
-Co do cholery?
-wyjechali, mieszkają teraz w Gdańsku.
-Nawet się nie pożegnali?! Fif, czemu mówisz  mi to teraz?
-Nie było okazji...Klaudia nie przejmuj się, ułoży się tu wszystko, będą przyjeżdzać przecież to nie...
-A ty, jesteś sam..? -przerwałam mu.
-Co?
- Trzymasz dalej z Pawłem, te klimaty, to wszystko?
-Wszyscy wiemy,że Rams się zmienił. Nie rozmawiamy już raczej, on rzadko kiedy jest trzeźwy, częściej nachlany lub..-urwał nagle..
-Lub co ?- spojrzałam na niego zaniepokojona.
-Klaudia.... Wszyscy tu wiemy, że Paweł ma problem ze sobą..że zaczeło to się po Waszym wyjeżdzie a pogłebilo po śmierci ojca.. ale co ja ci będę mówił.. Sama  powinnaś się dowiedzieć..
-Nie rozumiem już tego wszystkiego.. dlaczego każdy tu ma tajemnice i nikt nie chce nic mówić ?
-Bo to taki trochę temat tabu, jego ciotka jest, ale tak naprawdę jej nie ma. Robi tylko opłaty i daje mu kasę na życie.. A on radzi sobie sam, jak umię, bo musi.. Radzę Ci z nim  porozmawieć nim będzie za późno..-rzucił szybko, dał mu  całusa w czoło i poszedł zostawiając mnie samą na ulicy..

czwartek, 2 lutego 2012

Rozdział III spacer.

Poddenerwowana zeszłam ze schodów i pobiegłam w kierunku domu. Gdy weszłam tata robił kanapki.
-co jest córcia? Chcesz kanapkę?
-nie dziękuję. - rzuciłam i  wlekąc 'swoje zwłoki' na góre próbowałam ściągnąć buty. Weszłam do pokoju i  padłam na łóżko. Biłam się z myślami o tym, co się stało z Pawłem, tym którego tak... lubiłam,  podziwiałam i któremu ufałam. Nie był już tym kim kiedyś. Jego oczy były bez wyrazu, a twarz nie okazywała emocji. Był jakby bez uczuć. Chociaż to mnie zastanawiało, jak mnie potraktował. Nie był oschły, jak wobec kolegów, bronił mnie mimo tego jak  się zmienił. Postanowiłam, że muszę z  nim porozmawiać, pomimo jego stanowczego zakazu. Zasnęłam na chwilę i obudziła mnie Liza stercząca mi nad głową.
-Co jest? -spytałam ospałym głosem.
-jak Paweł ? Byłam u niego ale za wiele sie nie dowiedziałam, zbył mnie.
-Rozmawiał z tobą ?
-Chwilę, ale  był jakiś dziwny. Nie wpuścił mnie do domu, tylko ledwo pozwolił mi wejść na schody.
-Ze mną też nie rozmawiał. Wgl. Idę się przejść.Boni Chodź.- burknęłam, zabierając bluze i trzaskając drzwiami.
     Szłam lasem dłuższą chwilę. Był półmrok, około 20. Boni ciągnął smycz, jakby od dłuższego czasu nie był na spacerze. Zaciągnął mnie do 'jaskini' takiego miejsca, w którym wszyscy bawiliśmy się jako dzieci. Usłyszałam hałas. Przestraszyłam się, więc zawołałam na Boniego, ciągnąc go w stronę drogi powrotnej. Nie miałam ochoty, na spotkanie z jakimś pijakiem, proszącym o 'odprowadzenie do domu, lub wskazanie drogi'.  Boni ciągnął jednak w  kierunku jaskini. Miałam łzy na końcu nosa. Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Klaudia..-powiedziała sylwetka wyłaniająca się z  ciemności. Boni zaczął szczekać i merdać ogonem.
-Przestraszyłem Cię ? - zapytała postać, której zaczęły zarysowywać się już kontury twarzy. To był Paweł.
-Jak diabli- odparłam z ulgą.- co ty tutaj robisz?
-siedzę, myślę... lubię tu przebywać. Tu można myśleć.
-zwariowałeś, żeby po ciemku  łazić po lesie.
-i kto to mówi?- zapytał uśmiechając się i podchodząc bliżej.
-ja mam Boniego.- rzuciłam odwracając się i ciągnąc smycz.
-ale.. gdzie idziesz?- zapytał podnosząc głos.
-do domu.
-dlaczego? Chciałem pogadac..
-ja chcialam wczoraj, a omal nie zostałam zgwałcona.
-przepraszam za to. nie chciałem..
-Paweł. na razie.
-Klaudia...- powiedział błagalnie.
-Co?!
-Zostań.. Proszę..
-ohh.. -podeszłam do niego i przytuliłam mocno.- dobranoc, rzuciłam odchodząc i zostawiając go.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rozdział II - rozczarowanie

   Szłam w stronę jego domu trochę podenerwowana. Biłam się z myślami, co do jego stanu. Szłam asfaltem, nasza ulica nie była zbyt ruchliwa. Po lewej stronie drzewa zasłaniały pole, a po prawej były domy. Stanęłam przed furtką i powoli ją otworzyłam. Weszłam po schodach, nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi. Na wprost były schody a po lewej salon połączony z kuchnią. Podeszłam do blatu. Wszędzie panował niesamowity 'syf' i śmierdziało. Weszłam na górę. Zobaczyłam pięciu kolesi leżących w pokoju. Dwóch na łóżku reszta na podłodze. Wokoło unosił się odór alkoholu i palenia.
-Paweł..- powiedziałam wchodząc do pokoju.
-Nie ma go..- odpowiedział głos zza mnie. Obejrzałam się. Stał tu wysoki ciemnooki typ ze zjaranymi oczyma.-Ej, chłopaki, laski przyszły! -odezwał się do tamtych.-Gdzie masz koleżanki?-spytał ponuro.-Przyszłaś sama? To kiepsko, no ale musimy się tobą jakoś podzielić.-Nie zdążyłam nic powiedzieć. Oni wszyscy byli pijani i naćpani. Dwóch złapało mnie za bluzke i szarpnęło, przytrzymując przy ścianie.
-Aaaaaaa !!!! -zaczęłam krzyczeć.-Zostawcie mnie.Przyszłam do Pawła...
-To nic, on niedługo przyjdzie , zajmiemy się tobą-mówił koleś ze zjaranymi oczyma.
-Zostawcie ją.- głos dobiegał z korytarza. Znałam ten głos, to był Jego głos..
-Zabieraj łapy od dziewczyny! - powiedział oschło i stanowczo, wchodząc do pokoju.
-Spokojnie stary, przecież koleżanki miały przyjść, sam po nie dzwoniłeś, ale przyszła jee...
-To nie jest koleżanka! Zabieraj łapy !
-Tylko chciałem, uspokój się, ja tylko.
-Zamknij mordę!- rzucił szybko i podszedł do mnie. Wziął mnie za ramiona i wyprowadził na zewnątrz. Spojrzałam na niego. Jego oczy, ciało, postawę.. To nie był już ten sam Paweł, Filip miał racje..
-Co Ty tu robisz, do cholery?!- rzucił ostro przekręcając się w bok.
-Przyjechałam na pogrzeb ! Twojego ojca , na którym Ciebie nie było!
-Nie powinno Cie tu być, gdyby nie ja stałaby ci się krzywda.
-Kto to wgl kurwa jest, co?! Co się z tobą stało?
-To nie jest twoja sprawa, wracaj do domu  i nie przychodź tu, dobrze Ci radzę.- Jego oczy miały wyraz jakby mówiły 'nie zostawiaj mnie' ale ruchy mówiło coś innego. Wziął mnie delikatnie, a zarazem stanowczo za ramie i wskazał furtkę.
-To nie jest miejsce dla ciebie, oni są źli..-rzucił, obracając się na pięcie i wszedł do domu zatrzaskując za sobą drzwi.

niedziela, 11 grudnia 2011

Rodział I - wielki powrót

  Nigdy go nie zapomnę. Nie zapomnę jego głosu, rysów twarzy i spojrzenia. Spojrzenia które paraliżowało mnie od stóp do głów. Ale zacznijmy od początku..


   Jestem Klaudia. Mam siostrę bliźniaczkę Lize. Jesteśmy bliźniaczkami dwujajowymi. Nasze życie nie zawsze było ciekawe. Mieszkamy w małej mieścinie pod Warszawą. Zawsze trzymaliśmy się w szóstkę. Ja, Liza Paweł, Filip, Iza i Krystian. Znaliśmy się wszyscy od kiedy się tu wprowadziliśmy. Miałyśmy wtedy 7 lat Iza i chłopaki byli od nas o rok starsi. Nasze życie było normalne do 15 roku życia. Wtedy właśnie dowiedziałyśmy się o  tym, że rodzice chcą się rozwieźć. Mama chciała nas zabrać do Londynu, ale nie chciałyśmy zostawiać przyjaciół. Niestety mama postawiła na swoim i wyjechałyśmy z nią. Ciężko było mi się żegnać i tymi debilami z podwórka, ale tak widocznie miało być. Byłam zła na mamę, że zabrała nie od nich, od Pawła, i tego wszystkiego..
   Byłyśmy w Anglii już 2 miesiące. Kontaktowałam się z Izą i Krystianem, rozmawialiśmy na skype, byłam szczęśliwa, że mogę 'być z nimi' chociaż wirtualnie. Czasami przychodził nawet Filip, rozmawialiśmy wtedy dłużej niż zwykle, jednak nigdy nie było Pawła. Zawsze gdy o niego pytałam zmieniali temat, jakby coś przede mną ukrywali.
   Pewnego czerwcowego dnia  zadzwonił do mnie Filip. Filip Zakrzewski. Ciemny blondyn o jasnej cerze i zielonych oczach, średniego wzrostu.
-Tak?
-Klaudia, Klaudia słyszysz mnie?
-Filip? Co jest?
-Co.. Słuchaj, jest taka sprawa, uznałem, że powinnyście z Liz wiedzieć..
-no co jest ?!
-Bo.. Tata Pawła nie żyje...Zginął w wypadku samochodowym wczoraj w nocy, dziś policja powiadomiła Pawła.
-Paa..nie żyje...-mruknęłam.Po dłuższej ciszy głos Filipa zaczął brzęczeć w słuchawce.
-Klaudia, jesteś tam ? /haaloo// - nie odpowiedziałam nic. Odłożyłam słuchawkę.
 Nie mogłam tego zrozumieć. Jego tata, to niemożliwe. Jeszcze kilka miesięcy temu rozmawiałam z nim, stałam koło jego domu, żegnałam się z nim. A teraz ... nie to niemożliwe.. Tłukłam się z myślami. A Paweł, co z Pawłem... No właśnie. Paweł Rams.Wysoki, śniady niebieskooki brunet. Przecież on  nie miał matki. Nigdy jej nie znał. Wychowywał się tylko z  ojcem. Ona zostawiła ich, gdy Paweł był malutki. Oprócz ojca nie miał żadnej rodziny, tylko jakąś ciotkę, mieszkającą koło Gdańska.
-Liza !!! - zaczęłam krzyczeć.
-Co jest ?
-Pawła.. ojciec Pawła nie żyje..
-Co? Jak to ?! - wyjaśniłam jej wszystko, cały przebieg rozmowy z Filipem.
-Musimy tam jechać- wykrztusiła Liz po chwili.-mamo, tata, tata Pawła nie żyje, musimy jechać, musimy tam jechać.
-Nie ma mowy, nigdzie nie jedziecie.
-Mamo, dzwoniłam już do taty, my musimy, musimy go wesprzeć. - powiedziałam.
-Taty? to knujecie już za moimi plecami. Nie ma mowy.
-Mamo, musimy jechać na pogrzeb. Jest za dwa dni i nie możesz nam tego zabronić!!-wykrzyczała Liza.
-nie !!- krzyknęła stanowczo. W tym samym momencie rozległ się dźwięk telefonu.Poszła go odebrać. Nie było jej chyba ze 20 min po czym wróciła do kuchni.
-Dzwonił ojciec. Niech wam będzie. Joshep zarezerwuje wam bilety..-burknęła. Joseph, nowy chłopak naszej mamy, coś koło czterdziestki.Nie był natrętem, nawet go lubiłam. Miał syna w naszym wieku, Ben'a.

2 Dni potem byłyśmy już w samolocie. Było coś około 9.30 rano gdy byłyśmy już w domu. Weszłyśmy do pokoju rozpakowałyśmy się i pojechałyśmy z tatą na pogrzeb. Na cmentarzu byli wszyscy oprócz Pawła.Po ceremonii przywitaliśmy się z  paczką i porozmawialiśmy trochę.
-Gdzie Paweł?
-Nie wiem..-burknął Filip.
-Mówcie, co z nim jest?!
-Klaudia, to naprawdę nie jest twoja sprawa- wtrąciła Iza.
-Moja , właśnie moja..
-On ma ostatnio problemy, dziewczyny..-syknął Krystian.- problemy ze sobą. Nie wiemy gdzie on jest i nie interesuje nas to.
-Filip..- spojrzałam na niego pytająco z nadzieją w oczach.
-To nie jest już ten sam Paweł co 2 miesiące temu, Klaudia.To nie on..- szepnął Filip łapiąc mnie za ramiona. Wyrwałam mu się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę centralnej bramy cmentarza.
-Gdzie idziesz ?
-Do Pawła.- krzyknęłam i pobiegłam w kierunku jego domu.